Wyeliminuj wirusa, nie śpiewając z balkonów

(John Blackeye) Jest 18. Wszyscy jesteśmy teraz zamknięci w domu, zabarykadowani przeciwko wrogowi, którego nie widzimy. Sytuacja jest bardzo poważna. Biuletyn 18 wydany przez Szefa Ochrony Ludności jest prawdziwym biuletynem wojennym. Dopiero wczoraj 368 zmarło w ciągu jednego dnia. Jeśli porównamy wirusa z trzęsieniem ziemi w L'Aquili, w którym zginęło łącznie 309 osób, otrzymamy miernik, który pozwoli nam zrozumieć, że wirus, z którym próbujemy walczyć, jest o wiele bardziej śmiertelny.

Przyjechał także wczoraj wieczorem 18, a jeśli z jednej strony czekał na biuletyn ochrony ludności, z drugiej strony miliony Włochów przygotowywały się na popołudniowe wydarzenie. W rzeczywistości jednocześnie dzieje się coś poza balkonami oraz w ogrodach domów i kondominium. Podczas gdy staram się dostroić do informacji w wiadomościach i zrozumieć, jaki jest trend rozwoju pandemii, nawet na balkonach mojego apartamentowca, podobnie jak inne miliony Włochów, młodzi i starzy spotkali się na „flashmob”, czyli spotkaniu uruchomione w sposób wirtualny, który materializuje się gdzieś z prawdziwą obecnością, w tym przypadku na balkonach ich domów.

Tak więc, podczas gdy setki tysięcy lekarzy, pielęgniarek i wolontariuszy zabijają się nawzajem, wyczerpani, w niekończących się zmianach, aby zagwarantować minimum pomocy tym, którzy mimowolnie zostali uderzeni przez niewidzialnego wroga, miliony Włochów - są z tego dumni - wszyscy śpiewają razem piosenki Rino Gaetano lub innego odnoszącego sukcesy artysty, wystawiając głośniki przez okna i śpiewając na głos. Wiadomość ta jest oczywiście przekazywana przez wszystkie wiadomości i możemy się założyć, że jeśli informacje trafią w ręce, w ciągu najbliższych kilku dni śpiewacy będą się rozmnażać. Potem powoli, w obliczu rzeczywistości, która nie odpowiada na polecenia piosenki ani zdrowego humoru, inicjatywa ta również powróci tam, skąd się wzięła: w nicość.

W rzeczywistości piosenki nigdy nie pokonały epidemii, uczy tego historia, ale miliony i dumni są ci, którzy nawet dziś wieczorem zostawią to, co robią, lepiej wyjść na balkon i skoczyć z telefonami komórkowymi w rękach, śpiewając głośno.

Potem rejestruję, że na całym świecie rozchodzi się hasło. Ktoś wymyślił jakieś życzenie i napisał je gdzieś, a ponieważ improwizowanym śpiewakom na balkonach tak się je spodobało, to życzenie wzrosło w całym kraju i stało się życiową przyczyną pandemii:Wszystko będzie dobrze".

Wyglądam na zaskoczoną wszystkim, co się dzieje. Widzę cały naród, cały naród oszołomiony, uzależniony, zdezorientowany, odrzucony. Do tej pory jesteśmy tak zafascynowani rozrywką piłkarską i telewizyjną, że widzimy naszych wybawicieli wśród mężczyzn i kobiet. W dzisiejszych czasach jest wielu aktorów, piłkarzy i piosenkarzy, którzy na zmianę w telewizji mówią nam, żebyśmy zostali w domu. Aby upewnić się, że to „Pozostaję w domu” naprawdę się urzeczywistnia, wszystkie kanały telewizyjne zorganizowały się z przeprogramowaniem harmonogramu, który przewiduje, że ogromne dawki filmu będą nadawane o każdej porze. Ponieważ jeśli musisz dbać o dobre i stanowcze nastawienie Włochów, musisz wypchać ich filmami i meczami piłki nożnej. Ale ponieważ wirus dotknął także graczy, którzy w tym momencie nie są już niezwyciężonymi superbohaterami, nie pozostaje nic innego, jak wstrzyknąć do żył sumienia Włochów „medialną morfinę”, stworzoną z udanych filmów. Jeden za drugim.

Jeśli zatem zobaczymy miliony Włochów z gitarami i mandolinami przed balkonami śpiewających Rino Gaetano w środku pandemii, nie narzekajmy, jeśli jesteśmy ostatnimi w Europie. Nie narzekajmy, jeśli Europa stawia nas na nogi, uniemożliwiając naszemu chwalebnemu narodowi wstawanie za każdym razem, gdy nadarzy się okazja. Jesteśmy tym Piosenkarze z widokiem na balkony.

Wszyscy mrugają i śpiewają, by „wyegzekwować” tę chwilę, ale na ziemiach północnych Włoch nie ma nic do śpiewania. Walczą na polu walki. Wielu to umarli, którzy już nawet nie odprawiają Mszy. Musimy tylko mieć nadzieję, że pandemia nie ogarnie reszty Włoch, a to niestety nie będzie zależeć od flashmobów zorganizowanych na balkonach domu.

„Wszystko będzie dobrze” powtarzamy w tych dniach, ale to, co stado krzyczy, bo wydaje mi się, że to widzę, pozostaje prostym życzeniem. Zamieszanie jest całkowite, a strata zakończona.

Jeśli wszystko pójdzie dobrze, tylko Bóg wie. Ale Boże, porzuciliśmy go w szufladach wspomnień, a wraz z nim także porzuciliśmy modlitwy. Przez te wszystkie dni, powiedzmy od słów wirusologów, niewielu, a właściwie bardzo niewielu, to ci, którzy zamiast śpiewać Rino Gaetano na balkonie, są zamknięci w domu z Różańcem w rękach, aby błagać Dziewicę Maryję, aby powstrzymała tę nowoczesną plagę z ręki mężczyzn w chińskim laboratorium.

Tak, ponieważ jeśli wszystko pójdzie dobrze, flashmob lub poczucie zdrowego optymizmu przeplatane oglądaniem dobrego filmu w telewizji nie będzie decydować.

Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Bóg zdecyduje ... ale przez dziesięciolecia naród włoski obrał inny kierunek, przeciwny do drogi Stwórcy, do samowystarczalności, do nieśmiertelności. Szkoda, że ​​ta droga nigdzie nie prowadzi, prędzej czy później będziemy musieli wrócić i być może jest to jedna z możliwości, jakie oferuje nam Ojciec Przedwieczny.

Tak, poza balkonami, tak, zdecydowanie to sugeruję, ale skierujcie modlitwę do Nieba razem iw całkowitej ciszy. Właśnie tak

Koronawirus wróciłby tam, skąd przyszedł: w powietrze.

Wyeliminuj wirusa, nie śpiewając z balkonów

| OPINIE |