Nowy napływ sudańskich migrantów do Europy przez Maroko i Algierię

Liczba niedoszłych migrantów z Sudanu do Europy, którzy przejeżdżają przez Maroko, dramatycznie wzrosła, ponieważ przejście przez Libię staje się coraz trudniejsze. Dziś pisze to francuski quitidiano Le Monde który szczegółowo opowiada historię niektórych, którzy przeżyli niedawny wrak statku.


Issam ma rękę w gipsie, bóle barku i powoli gojący się uraz głowy. W Casablance 23-letni Sudańczyk kontynuuje rekonwalescencję miesiąc po próbie przymusowego wjazdu do Melilli, hiszpańskiej enklawy w północnym Maroku, podczas której według Rabatu zginęło 27 migrantów, a według Stowarzyszenia Praw Marokańskich co najmniej XNUMX ludzie (AMDH).

Issam zachował tylko kilka gwałtownych obrazów tej tragedii. Wspomina, że ​​gdy przechodził przez płot, został uderzony policyjną pałką. Upadł i zemdlał. Gdy odzyskał przytomność, wsadzono go do autobusu i wysłano na południe kraju. Od tego czasu przeniósł się do Casablanki.

Wędruje po ulicach ze swoimi towarzyszami podróży, którzy znaleźli się wśród 1.500 migrantów, którzy 24 czerwca próbowali dostać się na hiszpańską posiadłość - jedyną granicę lądową, wraz z Ceutą,
Unii Europejskiej na kontynencie afrykańskim -. Lokalne stowarzyszenia zdołały ustalić, że większość z nich to Sudańczycy.


Chociaż wcześniej ich obecność w Maroku nie przyciągała uwagi, tego dnia ich liczba ujawniła nowe zjawisko: zmiana ścieżki migracji tych obywateli, którzy na ogół pochodzą z Darfuru i Kordofanu, dwóch regionów targanych konfliktami.

Niektóre również pochodzą z Sudan Południowy, kraj spustoszony przez wojnę domową.

"Obecność Sudańczyków w Maroku to nowość”, potwierdzenie Hassana Ammariego, prezes stowarzyszenia Aides aux migrants w trudnej sytuacji (AMSV), w Wadżdzie (północny wschód).

„Pierwsze fale przybyły z algierskiej granicy latem 2021 roku. Wcześniej ich liczba była marginalna”.

„Historycznie ten kraj graniczący z Sudanem był drogą dla Sudańczyków, którzy dotarli do Włoch przekraczając środkową część Morza Śródziemnego”, twierdzi Sara Prestianni organizacji pozarządowej Prawa Euromed. Jednak według eksperta ds. migracji narastająca przemoc, jakiej doświadczają migranci na terytorium Libii, zmusiła ich do obrania innych ścieżek. Cytat "silna niestabilność polityczna w Libii, z bojówkami kontrolującymi terytorium i dla których migranci są gotówką, represje w ośrodkach zatrzymań, zwiększona rola libijskiej straży przybrzeżnej, której Włochy powierzyły kontrolę granic i podsłuchy na morzu”.

Dlatego wielu zdecydowało się na te główne objazdy przez Algierię i Maroko, zachęcane również ustnie i przekazywane od handlarza do handlarza.

W czerwcuWysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) w Maroku liczyło 1350 osób ubiegających się o azyl i uchodźców z Sudanu, w porównaniu z zaledwie 150 w poprzednim roku. Wręcz przeciwnie, liczba migrantów z Sudanu przyjazd do Włoch, zwłaszcza z Libii, spadła w ostatnich latach.

„W 2018 roku stanowili 7% przyjazdów. Dziś nie pojawiają się już nawet w pierwszej dziesiątce narodowości ”, zauważa Sara Prestianni. Ich przykład pokazuje, że wzmocnienie granicy nie
nie rób nic poza zmianą tras. W tym przypadku ci migranci musieli podróżować dłuższą drogą, z coraz większym niebezpieczeństwem. Oprócz przemocy doznanej w ich kraju, która dawałaby prawo do: status uchodźcy, muszą znosić tranzyt z powodu braku legalnego dostępu na terytorium Europy.

Straszna historia Issama - tłumienie i przemoc w świetle słońca

Issam opuścił Darfur w 2018 roku. Początkowo udał się do Egiptu, a następnie, nie mogąc stamtąd dotrzeć do Europy, udał się do Libii.

Handlarze, którym zapłacił za przekroczenie granicy na przejściu Saloum, zabrali go na pustynię, do domu strzeżonego przez uzbrojonych mężczyzn, którzy zażądali okupu, a nie otrzymawszy go, poddali go przymusowej pracy. Uciekł po sześciu miesiącach i udał się do Tobruku (północny wschód). Aby zgromadzić oszczędności, znalazł pracę w warsztacie spawalniczym. Rok później zebrał sumę żądaną przez przemytników za dotarcie do Włoch: 3.000 dinarów libijskich (600 euro) za 1.250 km podróży do Trypolisu, 8.000 za przeprawę przez Morze Śródziemne.


W drodze do stolicy Libii pickup zatrzymał się w Beni Ulid, 160 km na południowy wschód od Trypolisu. „Nie spodziewano się tego. Tam bardzo się bałem, widziałem Afrykanów sprzedawanych jako niewolnicy”, mówi. "Zabrali mnie do domu, poprosili o 2.000 dinarów, zagrozili, że mnie zwiążą, pobiją i wyślą filmy do mojej rodziny, aby wysłać pieniądze ”.

Issam płaci i kieruje się na wybrzeże. Wypłyń z Zouara pewnego wieczoru wiosną 2021 r. na drewnianej łodzi z około 250 migrantami na pokładzie. Wybrzeże Lampedusy jest widoczne, gdy łódź zostaje przechwycona przez libijską straż przybrzeżną. Issam trafia do więzienia, gdzie pozostanie przez dwa miesiące.

„Wszystko, co się tam dzieje, jest nieludzkie. Więźniowie umierają z głodu, chorzy nie są leczeni. Zawsze jesteśmy pokonani. Wraz z innymi Sudańczykami utworzył grupę do ucieczki. „Pewnego ranka wyłamaliśmy drzwi. Policja strzelała do nas, były ofiary śmiertelne”.

Po więzieniu zostaje naprowadzony na trop zachodniej drogi przez przemytników. Za przejazd do Algierii zapłacił im 4.000 dinarów libijskich. W około dziesięć dni dotarł do przygranicznego miasta Magne, jeden z głównych punktów wyjazdu migrantów do Maroka. Issam zostaje zabrany do „getta”, domu dla nielegalnych imigrantów, gdzie zostaje poproszony kolejne 150 euro przekroczyć
granica. Udaje mu się przy drugiej próbie.

Z granicą algierską po jednej stronie i barierą marokańską po drugiej, „Ta granica to skomplikowane przejście”, podkreśla, pod warunkiem zachowania anonimowości, pracownik humanitarny w Maroku, który dobrze zna przepływy w tym regionie:Migranci często przechodzą przez góry. Mogą zostać obrabowani, aresztowani przez policję algierską lub marokańską, która odsyła ich z powrotem do Algierii. Niektórzy są wcielani do handlu narkotykami, aby służyć jako muły. W Oujda, po marokańskiej stronie, ci ocaleni spotykają się z repatriantami z Ceuty i Melilli. Próbują przetrwać na ulicy. Jedni znajdują schronienie w miejskim kościele, inni zabierani są do „domów getta” gdzie to jest "są hostowane, ale muszą płacić tak zwany „podatek wspólnotowy””, kontynuuje nasze źródło: „Jeśli nie zapłacisz, nie wyjdziesz. Widzieliśmy wszystko, przemoc, groźby śmierci ... ”. W obawie przed aresztowaniem inni udają się do Casablanki lub Rabatu albo osiedlają się na polach lasu Gourougou w pobliżu Melilli, który przez lata był niepewnym schronieniem dla wielu migrantów. Czekają na kolejną próbę przekroczenia granicy hiszpańskiej enklawy, która z trzema drutami kolczastymi i coraz bardziej zmilitaryzowaną, przez lata stała się trudna do przekroczenia.
W Casablance Issam czeka na przywrócenie. Następnie pojedzie drogą do Melilli lub Ceuty. Maroko nie jest krajem, w którym może się osiedlić. „Tu śpimy na ulicy. Nie mamy dokumentów, pracy, przyszłości. W moim kraju jest wojna. Próbujesz ponownie dotrzeć do Europy? "Nie mam wyboru"mówi z desperackim westchnieniem. Nawet z narażeniem życia. "Spróbuję tak często, jak będzie to konieczne ”.

Nowy napływ sudańskich migrantów do Europy przez Maroko i Algierię